Wczoraj wymieniałam myśli i
spostrzeżenia z jedną z mam dziecka niepełnosprawnego. Owa mama na podstawie
własnych, trudnych doświadczeń stwierdziła, że „lekarze umieją leczyć dzieci pełnosprawne,
a niepełnosprawnych już nie”.
Z przykrością muszę stwierdzić,
że czasem też odnoszę takie wrażenie, ale bardziej w kierunku terapeutów, bowiem miałam podobne doświadczenia, ale z terapeutami właśnie. Tak - z terapeutami - z ludźmi wykwalifikowanymi do pracy z dziećmi z deficytami ! Dasz wiarę? Jeśli sam tego nie doświadczysz - nie zrozumiesz. Ale o tym innym razem.
Ludzie – nawet niektórzy lekarze i terapeuci
(a NFZ szczególnie) - nie rozumieją, że niepełnosprawność "rządzi się
innymi prawami" i wymaga innego podejścia, którego obecny system zdrowotny
nie zapewnia.
Wielu specjalistów jest nie przygotowanych do leczenia niepełnosprawności złożonych,
takich, jak np. Zespół Downa.
Zespół Downa – to nie jedna jednostka chorobowa, ale jak
sama nazwa wskazuje – zespół różnych jednostek – różnych dla poszczególnych dzieci.
Różne jednostki chorobowe wymagają spójnego leczenia, aby podanie leku na jedną
jednostką chorobową nie wpłynęło negatywnie na inne schorzenie, a co więcej, aby nie wywołało powstania kolejnej dysfunkcji. System zdrowotny nie radzi
sobie z takimi przypadkami (o ile w ogóle sobie z czymś radzi!)
W ogóle wydaje mi się, że w stosunku do dzieci
niepełnosprawnych powinno być zastosowane jakieś holistyczne podejście. Takie całościowe
podejście, moim zdaniem, wymagałoby zaangażowania jakiegoś lekarza koordynatora, który w
porozumieniu ze specjalistami ustawi leczenie i rehabilitację, w sposób
optymalny dla każdego dziecka. Lekarz koordynator mógłby pośredniczyć pomiędzy poszczególnymi specjalistami i konsultować niespójności, które przecież często w leczeniu występują. Rodzice
nie muszą przecież znać się na wszystkim!
To trochę tak jak trener personalny –
dobrze wiedząc, ze same ćwiczenia nie pomogą, aby człowiek schudł, ustawia
także dietę – dostosowaną do potrzeb swojego klienta i całościowo stymuluje
jego proces dochodzenia do dobrej formy fizycznej. Tak samo powinno być z
leczeniem niepełnosprawności złożonych, w których wiele czynników składa się na
proces leczenia i rehabilitacji.
Niestety system lekarzy rodzinnych nie spełnia
tej funkcji. A do tego te terminy u specjalistów ....
Dlaczego tak ważny byłby skoordynowany system opieki zdrowotnej?
Bo czasem nie wiadomo, którego
lekarza słuchać. Alergolog mówi jedno – a pulmonolog co innego. Jeden lekarz
przepisuje leki, których jednym ze skutków ubocznych jest możliwość wystąpienia
bólów głowy, a drugi lekarz musi przepisać coś na ich uśmierzenie. Psycholog stosuje
metodę, która jest niekompatybilna, a wręcz zupełnie sprzeczna z metodą stosowaną przez
logopedę (np. jak w przypadku Marsusia stosowanie różnych systemów piktogramów (różne obrazki oznaczają tę samą rzecz - tak jakby uczyć się dwóch języków obcych równocześnie).
Takich przykładów
można by mnożyć - o tym najlepiej wiedzą ludzie zmagający się z niepełnosprawnością na co dzień.
Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że jeśli rodzic
zauważy niespójność i podzieli się tym spostrzeżeniem z lekarzem lub terapeutą, najczęściej
jest skrytykowany - bo przecież specjalista nie może się mylić, bo w końcu
studiował swoją profesję przez lata.
A rodzic? – Rodzic przecież nie zna się na niczym i nic
nie wie - a mądrzy się!
Przewaga rodzica nad lekarzem lub terapeutą polega na
tym, że rodzic (nie tylko dziecka niepełnosprawnego) obdarzony jest zwykle dużym
poziomem intuicji - to po pierwsze. A po drugie - bardzo dobrze zna swoje
dziecko! Obserwując je codziennie, stosując różne rozwiązania potrafi przewidzieć
efekty czy reakcje dziecka, o których specjalista dowie się dopiero po wdrożeniu
(nie zawsze dobrze dobranego) leczenia.
.
Bardzo mądre słowa. Jesteśmy teraz w Niemczech wraz z synkiem z zespołem Downa i co ciekawe tutaj nikt się nad nami nie mądrzy a raczej nas słucha, bo to rodzice są z dzieckiem na co dzień i najlepiej znają dziecko.
OdpowiedzUsuńCzyżby przyczyna były tu kompleksy Polaków, które odbijają się na leczonych ludziach, uczniach i petentach urzędniczych?
Bardzo mądre słowa. Jesteśmy teraz w Niemczech wraz z synkiem z zespołem Downa i co ciekawe tutaj nikt się nad nami nie mądrzy a raczej nas słucha, bo to rodzice są z dzieckiem na co dzień i najlepiej znają dziecko.
OdpowiedzUsuńCzyżby przyczyna były tu kompleksy Polaków, które odbijają się na leczonych ludziach, uczniach i petentach urzędniczych?