czwartek, 20 sierpnia 2015

Z życia chłopca z Zespołem Downa: Zanim Marsuś przyszedł na świat.

Zanim urodził się Marsuś, a właściwie zanim zaszłam w ciążę z Marsusiem, życie nieźle „dało nam w kość” i bardzo boleśnie nas doświadczyło. Ale nie będę więcej rozpisywać się na ten temat. Gdy zaszłam w ciążę, musiałam na siebie (i dziecko) bardzo uważać, bowiem ciąża była trudna - zagrożona – jak mawiali lekarze. Był to dla mnie niezwykle trudny czas, bo aby utrzymać ciążę - musiałam leżeć niemal przez cały czas – przez 6 miesięcy. Brałam furę leków i zastrzyków podtrzymujących ciążę. Nie obyło się również bez pobytu w szpitalu.
Takie „leniuchowanie” i leżenie cały czas w łóżku - wbrew pozorom - nie było łatwym zadaniem, a wręcz wyzwaniem dla aktywnej osoby, jaką dotychczas byłam. Fizycznie czułam się  doskonale, a mimo to nie mogłam pozwolić sobie na wyjście z łóżka. Powoli to lenistwo odbijało się na mojej psychice – w tym sensie, że stawałam się coraz większą zołzą i byłam strasznie upierdliwa i niemiła dla otoczenia.
Najbardziej wkurzało mnie to, kiedy podczas kolejnych odwiedzin słyszałam: „ale masz fajnie – leżysz sobie w ciepełku, a na zewnątrz taki ziąb”. Wewnątrz siebie dostawałam wtedy furii, ale starałam się tego nie okazywać na zewnątrz, bo szczerze cieszyłam się z odwiedzin przyjaciół. A i oni pewnie nie mieli nic złego na myśli.
Pod koniec ciąży nie mogłam już patrzeć na książki, TV, gazety i monotonne otoczenie. Chciałam wyjść na powietrze, na spacer, na zakupy i robić wiele innych rzeczy – lecz nie mogłam. Robiłam wszystko, aby Marsuś urodził się cały i zdrowy.
Wówczas nie wiedzieliśmy o jego chorobie genetycznej. Ponieważ byłam młoda, nikt nawet nie pomyślał, o zleceniu mi badań genetycznych. Zatem do momentu, gdy Marsuś przyszedłna świat, żyliśmy w błogiej nieświadomości. Może to i dobrze.
Dlaczego? – bo gdybyśmy wiedzieli wcześniej o Zespole Downa – czy to zmieniłoby coś w naszym życiu? Myślę, że oprócz dodatkowego stresu, którym byłabym obciążona w czasie ciąży - nic by się nie zmieniło.
Dlaczego? Bo Marsuś to mój kochany syn i urodziłabym go - bez względu na wszystko.
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz